Polityczna wojna na szczytach władzy rozgorzała na dobre. Premier Donald Tusk i prezydent Karol Nawrocki publicznie piorą brudy, przerzucając się oskarżeniami o kłamstwa i działanie na szkodę państwa. Niestety, w tej walce jest 136 realnych ofiar – funkcjonariuszy służb specjalnych, których wymarzone awanse stały się zakładnikami brutalnej gry politycznej.
"Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wyborów". Tusk odpala bombę w mediach społecznościowych
Polityczna scena zatrzęsła się w posadach, gdy Donald Tusk, zamiast kurtuazyjnych zapowiedzi, odpalił w mediach społecznościowych prawdziwą bombę. Szef rządu oskarżył prezydenta Karola Nawrockiego o bezprecedensowe zablokowanie promocji na pierwszy stopień oficerski dla 136 funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) i Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW). Decyzja miała zapaść tuż przed 11 listopada, co tylko dolało oliwy do ognia.
Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wyborów. pic.twitter.com/VibFYrLe0a
— Donald Tusk (@donaldtusk) November 7, 2025
Donald Tusk nie szczędził mocnych słów, malując obraz patriotów, których marzenia zostały zdeptane przez polityczną wojnę. Mówił o "dzielnych Polkach i Polakach" i ich rodzinach, które czekały na ten wyjątkowy dzień.
Dzisiaj o tej porze miałem być gdzie indziej. Miałem być w miejscu, gdzie promocje na pierwszy stopień oficerski mieli otrzymać 136 dzielnych Polek i Polaków, przyszłych wywiadowców z kontrwywiadu wojskowego, z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Premier nie zostawił suchej nitki na głowie państwa, serwując mu gorzką pigułkę na oczach całej Polski. Ocenił ruch prezydenta jako "dalszy ciąg jego wojny z polskim rządem" i zakończył zjadliwą puentą: "Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wyborów".
"Premier w swoim stylu skłamał". Błyskawiczna i brutalna odpowiedź Karola Nawrockiego
Odpowiedź była jak cios z kontry – szybka, brutalna i wymierzona prosto w premiera. Prezydent Karol Nawrocki w swoim nagraniu wideo nie pozostał dłużny. Oskarżył szefa rządu o manipulację i ordynarne kłamstwo, a następnie przeszedł do bezpardonowego kontrataku.
Pan premier w swoim stylu skłamał i nie wyjaśnił, co naprawdę się wydarzyło. Bezpieczeństwo Polaków nie ma barw partyjnych, premierze rządu bezprawia.
Żeby być premierem, nie wystarczy wrzucanie postów na X. Trzeba jeszcze umieć rządzić i stawiać Państwo ponad partyjne interesy.
Bezpieczeństwo Polaków nie ma barw partyjnych, premierze rządu bezprawia. https://t.co/02IfBVyYah pic.twitter.com/GB9WHu2Ejt
— Karol Nawrocki (@NawrockiKn) November 7, 2025
Według relacji prezydenta, to nie on jest winowajcą, a sam Donald Tusk, który miał wydać szefom służb specjalnych "zakaz spotykania się z Prezydentem RP". Jak twierdzi głowa państwa, odwołano aż cztery spotkania, na których miały zapaść kluczowe decyzje dotyczące bezpieczeństwa kraju oraz właśnie nominacji oficerskich.
Tusk uderzył w prezydenta słowami "Żeby być prezydentem...", a Nawrocki błyskawicznie oddał cios, ripostując: "Żeby być premierem, nie wystarczy wrzucanie postów na X". To pojedynek, w którym nikt nie bierze jeńców.
O co tak naprawdę toczy się ta gra? Zakaz spotkań i walka o kontrolę nad służbami
W tym politycznym chaosie chodzi o coś więcej niż osobiste animozje. To brutalna walka o realną władzę i dostęp do najtajniejszych informacji w państwie. Obie strony okopały się na swoich pozycjach i ani myślą ustąpić choćby na krok.
Z jednej strony barykady stoi rząd i minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, który powołuje się na twarde przepisy. Według nich prezydent nie ma prawa wzywać podległych premierowi szefów służb na indywidualne odprawy, a wszelkie informacje otrzymuje w ramach Kolegium ds. Służb Specjalnych.
Jednak w Pałacu Prezydenckim słychać zupełnie inną melodię. Współpracownicy prezydenta, jak szef gabinetu Paweł Szefernaker, grzmią, że to "antypaństwowe postępowanie". Twierdzą, że bez bezpośredniego kontaktu z szefami służb prezydent jest odcinany od kluczowych danych, a premier "nie ma prawa blokować mu dostępu do informacji".
instagram.com/nawrockipl/ ; instagram.com/donaldtusk/
Gdzie dwóch się bije, tam oficerowie cierpią. 136 patriotów jako zakładnicy polityków
Podczas gdy na szczytach władzy trwa bezpardonowa walka, w cieniu pozostają prawdziwe ofiary tego konfliktu – 136 funkcjonariuszy i funkcjonariuszek, którzy stali się zakładnikami politycznej wojny. Ich marzenia i lata ciężkiej pracy zawisły na kołku, bo dwaj najważniejsi politycy w kraju postanowili załatwić swoje porachunki ich kosztem.
Minister Tomasz Siemoniak wprost nazwał decyzję prezydenta "zemstą na funkcjonariuszach", a rzecznik ministra Jacek Dobrzyński mówił o uczuciach, jakie panują w służbach: "Zaskoczenie i przykrość – to za mało żebym mógł wyrazić to, co oni teraz czują". Jaką motywację do służby mają mieć funkcjonariusze, widząc, że ich los jest tylko kartą przetargową w bezwzględnej walce o wpływy?
"Żenujący stand-up" kontra "cios w bezpieczeństwo". Wojna na oświadczenia trwa w najlepsze
Gdy główni aktorzy starli się na środku sceny, do walki natychmiast rzucili się ich sekundanci. Rozpoczęła się kanonada oświadczeń, w której oskarżenia latały gęsto i szybko. Minister Tomasz Siemoniak nazwał decyzję prezydenta "bezprecedensową" i określił ją jako "cios w system bezpieczeństwa państwa".
W odpowiedzi rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz skwitował wystąpienie premiera jako "żenujący i kłamliwy stand-up". Na te słowa natychmiast zareagował rzecznik ministra-koordynatora Jacek Dobrzyński, pisząc krótko: "rzecznik nie powinien okłamywać Polaków". Ta wymiana ciosów pokazuje jedno: nikt nie zamierza odpuścić, a temperatura sporu rośnie z każdą godziną. Niestety, w tej politycznej wojnie jedynymi przegranymi są na razie ci, którzy mieli stać na straży Polski.