Są chwile, które wymagają absolutnej powagi i szacunku. Pogrzeb najbliższej osoby bez wątpienia jest jedną z nich. Niestety, Piotr "Gulczas" Gulczyński, ikona pierwszej edycji "Big Brothera", chyba o tym zapomniał. Tuż po wzruszającym pożegnaniu ukochanego brata, celebryta został przyłapany na gorącym uczynku, który po prostu nie mieści się w głowie. Jego późniejsze tłumaczenia tylko pogarszają sprawę i sprawiają, że ręce opadają.
Najpierw wzruszające pożegnanie, potem totalny brak klasy
Świat polskiego show-biznesu pogrążył się w żałobie na wieść o śmierci Jacka Gulczyńskiego. Utalentowany fotograf, malarz i grafik, a prywatnie mąż wokalistki Małgorzaty Ostrowskiej, zmarł po ciężkiej chorobie. O jego odejściu poinformowała sama artystka w poruszającym wpisie.
Z głębokim żalem informujemy, że wczoraj wieczorem, w Hospicjum Palium, odszedł mój mąż i nasz tata, Jacek Gulczyński. Był niezwykle utalentowanym Artystą: malarzem, grafikiem i fotografikiem. (...) To właśnie on stworzył moje najpopularniejsze fotografie portretowe.
Pogrzeb odbył się 11 grudnia na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu. W pięknej scenerii Lasu Pamięci rodzina i przyjaciele pożegnali artystę. Wśród żałobników nie mogło zabraknąć brata zmarłego, Piotra Gulczyńskiego. Widok dawno niewidzianego publicznie Gulczasa, wspierającego w tych trudnych chwilach wdowę, był naturalny i poruszający. Nikt nie spodziewał się, co wydarzy się zaledwie chwilę później.
AKPA
Przyłapany na gorącym uczynku. Zostawił worki ze śmieciami i odjechał
Gdy tylko ceremonia dobiegła końca, a żałobnicy zaczęli się rozchodzić, Gulczas udał się na cmentarny parking. Tam, jak gdyby nigdy nic, otworzył bagażnik swojego samochodu i wyjął z niego... trzy pełne worki ze śmieciami. Jak donoszą media, w środku znajdowały się plastikowe butelki i pojemniki po jedzeniu. Reality celebryta bez cienia żenady zostawił je w pobliżu cmentarza, wsiadł do pojazdu i odjechał.
Całe karygodne zdarzenie zostało zarejestrowane przez monitoring, nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do przebiegu zdarzeń. W chwili, gdy wszyscy pogrążeni byli w smutku i zadumie, brat zmarłego potraktował teren wokół nekropolii jak wysypisko śmieci. To zachowanie na cmentarzu jest nie tylko nielegalne, ale przede wszystkim świadczy o totalnym braku taktu i szacunku dla miejsca i powagi sytuacji.
Gulczas tłumaczy się z żenującej wpadki. "Nie mieściły mi się w samochodzie"
Gdy sprawą zainteresowały się media, Piotr Gulczyński został poproszony o komentarz. Jego wyjaśnienia są tak kuriozalne, że aż trudno w nie uwierzyć. Zamiast skruchy i przeprosin, Gulczas próbował nieudolnie się usprawiedliwić, zrzucając winę na... brak miejsca w samochodzie.
Ja po prostu byłem po pogrzebie brata. Miałem do zabrania jakieś rzeczy na stypę i nie mieściły mi się w samochodzie, dlatego zostawiłem tam te worki. Ja jeszcze dzisiaj albo jutro tam podjadę i to zabiorę. Na pewno to zrobię
Tłumaczenie, że "rzeczy na stypę" były ważniejsze od trzech worków ze śmieciami, brzmi po prostu niewiarygodnie. Czy naprawdę w tak bolesnym dniu największym problemem celebryty było pozbycie się odpadów? To pytanie zadaje sobie teraz wiele osób, które są zszokowane jego postawą.
"Ręce opadają". Internauci nie zostawili na nim suchej nitki
Skandal z Gulczasem w roli głównej natychmiast wywołał burzę w internecie. Fani, którzy pamiętają go z czasów Big Brothera, nie mogą uwierzyć w jego zachowanie. W sieci zawrzało od komentarzy, w których internauci nie kryją oburzenia i zażenowania. Padają oskarżenia o kompletny brak klasy, wstydu i szacunku dla zmarłego brata.
Ta celebrycka wpadka z pewnością na długo zapisze się w historii polskiego show-biznesu jako jeden z najbardziej niesmacznych incydentów. Po czymś takim wizerunek sympatycznego Gulczasa, który przez lata pracował na recepcji w salonie fryzjerskim żony w Poznaniu, legł w gruzach. Pozostał tylko ogromny niesmak.